Ale bym się napiła Negroni… Ech, ale nie chce mi się ruszyć, jest za gorąco. Gdyby tylko istniała taka cudowna maszyna, automat do Negroni. Wówczas na bank ten stary fotel wyjechałby z salonu, bo trzeba by było zrobić miejsce na takie cudo. No nic, szkoda, na razie zostaje fotel…
Tymczasem w Londynie, w Covent Garden w barze Mr Fogg’s Society of Exploration stoi już od pewnego czasu maszyna do miksowania. Nie, nie do miksowania muzyki, ale do drinków. A właściwie do jednego…
Negroni jak się patrzy
Na zlecenie Mr Fogg’s Society of Exploration (to taki pub/bar/restauracja) londyńskie studio projektowe Rogue Projects przygotowało inżynieryjne cudeńko. Co prawda nowoczesnej technologii rodem ze Star Trek w nim nie ma, ale nie o to chodzi – ważne, że maszyna serwuje Negroni.
Ogromne koło nazwane Mechanical Mixologist przypomina alchemiczną machinerię z epoki wiktoriańskiej. Nic w tym dziwnego, wszak to właśnie wówczas Pan Fileas Fogg wyruszył w swoją podróż w 80 dni dookoła świata. Ba, sam bar Mr Fogg’s Society of Exploration leży niedaleko stacji Charing Cross, z której rozpoczęła się ta niezwykła podróż.
A swoją drogą – czytaliście tę książkę Juliusza Verne? Całkiem niezła lektura do leniuchowania z książką w ręku i szklanką Negroni tuż obok.
Wróćmy jednak do Negroni. Jak pewnie każdy już dobrze wie, Negroni powstaje z trzech podstawowych składników:
- ginu w stylu London Dry
- bittera Campari
- czerwonego wermuthu
To właśnie one znajdują się z dużych kolbach umieszczonych w obracającym się wielkim kole. Tak, właśnie w chemicznych kolbach rodem z laboratorium, a nie w butelkach. Nie po to stworzono alchemiczną maszynę, by zepsuć cały efekt zwykłymi, tradycyjnymi butelkami.
Jak dzieje się magia
Działanie maszyny do miksowania Negroni jest dość proste. System ramion i tłoków wypycha szklankę, do której wpada kostka lodu (do niej jeszcze wrócę). Następnie koło obraca się powoli i przelewa do szklanki wszystkie składniki, począwszy od ginu Bombay Sapphire. Całość zajmuje około minuty!
Dodam tylko, że gin ten wybrano nieprzypadkowo – właściciel marki jest jednym z ojców-sponsorów Mechanical Mixologist.
Oczywiście, składniki są ściśle odmierzone, bo wiktoriańskie koło, oprócz mechanicznych tłoków, silników i ramion, ma także współczesne sterowniki i oprogramowanie. Tak czy siak, na zewnątrz wygląda to bajecznie, a to, co w środku… who cares!
Ach, miałam wspomnieć o kostce lodu z tej maszyny. Gdy szklanka z Negroni dojedzie na sam koniec tacy, wysuwa się specjalne ramię i kostka jest „stemplowana” znakiem Pana Fogga. Później pozostaje już tylko dekorowanie pomarańczą i gotowy drink trafia do klienta.
Chyba trzeba wpisać londyński adres baru Mr Fogg’s Society of Exploration na listę “must see/must try” i podczas następnej wizyty w Londynie odwiedzić to niezwykłe miejsce. Może wówczas, przy szklance Negroni, wpadnę na pomysł, jak stworzyć coś takiego na domowy użytek i zastąpić nim fotel w salonie.
Skąd wziąc przepis na Negroni?
Maszyna do negroni to przejaw londyńskiej ekstrawagancji, pokaz możliwości inżynieryjnych konstruktorów urządzeń wszelakich i zdecydowanie interesująca ciekawostka. Jeśli jednak nie masz możliwości teleportacji swojej osoby do londyńskiego Mr Fogg’s lub zwyczajnie wolisz wypić drink stworzony rękami czlowieka – czy to barmana czy swoimi własnymi – serdecznie polecam mój przepis na doskonałe Negroni.
Nie musisz się już zastanawiać skąd wziąć przepis na nasz – mój i Twój – kolejny drik. I got you covered i to w 100% profesjonalnym, barmańskim wydaniu:)