W niektórych przepisach na Negroni można przeczytać, że do drinka dodajemy bitter. Trochę to może być mylące, bo nie dodajemy czegokolwiek, tylko po prostu Campari. Owszem w wariacjach tego ponadczasowego koktajlu zdarzają się inne propozycje, ale klasyczne wydanie tego drinka wymaga równie klasycznego wina ziołowego.
Z bittersami jest problem, ponieważ bez doprecyzowania, o co konkretnie chodzi, można sobie doskonale popsuć drinka. Szczególnie, gdy jakiś znajomy barman rzuci hasło: “No dodaj do tego koktajlu dwa dashe bittera”. Yyy, czyli co?
Nawet buszując w przepastnych zasobach internetu można znaleźć różne wyjaśnienia, czym jest bitter w koktajlowych przepisach. Zapytajcie barmana, czym dla niego jest bitter, to może być ciekawa wymiana zdań. Część (pewnie nawet większość) powie, że to te malutkie buteleczki, które stoją przy barze, ale pewnie będą też tacy, którzy wyjaśnią, że to generalnie gorzkie, ziołowe nalewki.
Bittery albo bittersy to najogólniej rzecz ujmując zioła na spirytusie (alkoholu). Tak podchodząc do sprawy bitterem nazwiemy i Angostura, i Becherovka, i Campari. Ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że te trzy przykładowe alkohole zdecydowanie się od siebie różnią. Łączy je wyłącznie ziołowa goryczka, ale różnic jest zdecydowanie więcej.
Dlatego tak ważne jest doprecyzowanie, o jakim bitterze mowa. Zatem, żeby wszystko było jasne – do klasycznego Negroni używamy bitter Campari.
Campari – włoska ziołówka
Zapominamy o bitterach w formie małych buteleczek takich jak Angostura czy Peychaud Bitters. To przyprawy do aromatyzowanie drinków, które dodawane są w ilościach minimalnych, liczonych dosłownie w kroplach.
Ziołowe likiery i wódki to domena nie tylko Włochów. Czesi mają swoją Becherovke, Niemcy – Jägermeister, a Madziarzy – Unicum. Oczywiście na rynku jest dużo więcej tego typu nalewek, jednak to słoneczna Italia jest prawdopodobnie ojczyzną ziołowych alkoholi.
Włosi kochają likiery. Migdałowe Amaretto, cytrynowe Limoncello czy orzechowe Frangelico to tylko najbardziej znane przykłady. Jednak samych ziołówek jest tam co najmniej kilka – poczynając na gorzkim Fernet, a skończywszy na chyba najbardziej znanym czyli Campari.
Słodko-gorzka uczta dla podniebienia
Campari i Negroni są nierozerwalne. Oczywiście, z czasem w barmańskich głowach pojawiły się pomysły na różne odmiany Negroni, ale tradycjonaliści uznają tylko takie połączenie. Tak naprawdę, żeby przekonać się, jak smakuje i czym jest Negroni, trzeba przygotować je w oparciu o Campari. Tutaj nie można iść na skróty i dodawać jakiś półproduktów. Chcesz poczuć słońce Italii w swojej szklance, postaw na Campari.
Za ogólnoświatowym sukcesem tego alkoholu stoi ponad stuletnia, tradycyjna receptura. Oczywiście, nikt publicznie nie opowiada, jaka mieszanka ziół używana jest do produkcji, to pilnie strzeżona tajemnica marki. Legenda głosi (a może to prawda?), że pełną recepturę zna tylko właściciel firmy, a pracownicy znają jedynie jej fragmenty.
Jak smakuje Campari? Jest aromatyczne, wyraziste, o gorzkim smaku ziół i delikatnej słodyczy owoców. I właśnie z tego powodu doskonale nadaje się do serwowania jako aperitif – czy to solo, czy na kostce lodu, z sokiem pomarańczowym lub z wodą, ale chyba przede wszystkim jako składnik koktajli.
Gdy używamy Campari w drinku, to możemy się spodziewać, że w szklance pojawią się między innymi gorzkie pomarańcze, rabarbar oraz cynamon, anyż i goździki. Prawdziwe Negroni z najprawdziwszym Campari jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenosi do Italii, do kafejki w Livorno albo do wiejskiego domku niedaleko Sieny. Pijesz Negroni i czujesz to słońce, ten wiatr od morza, ten zapach łąki, kwiatów i ziół. Takie jest właśnie klasyczne Negroni.